Free Software Foundation ogłosiła dostępność nowego loga dla DRM Free. Całość jest związana z kampanią Defective By Design, której celem jest walka z produktami zabezpieczanymi przez producentów, różnymi blokadami. Znaczek DRM Free ma ułatwić konsumentom wybór produktów, które nie posiadają zabezpieczeń, a co jest aktualnie dość trudne z racji ogromnego rynku. Dotyczy to szczególnie elektronicznych książek, ale również plików multimedialnych.
Do akcji przyłączyli się wydawcy książek O’Reilly Media, The Pragmatic Bookshelf, Weightless Books i obooko. A także dostawca multimediów przez sieć bittorrent – Clearbits, dostawca płyt DVD w postaci cyfrowej – Go Faster Strip, strony dzielenia się muzyką – ccMixter i TuneTrack, a także Magnatune.
I po co komu to logo?
Już obecnie producenci filmów, muzyki, gier mają obowiązek umieszczać na opakowaniu informacje, o tym, iż dane są zabezpieczone przed kopiowaniem. Inna sprawa, że szaremu Kowalskiemu termin "DRM" nic nie mówi; trzeba wprost napisać, iż produkt jest wolny od zabezpieczeń przed kopiowaniem.
Przy dystrybucji cyfrowej muzyki i ebooków ktoś jeszcze się w to bawi? Kiedyś owszem było, to na siłę wciskane, ale pomysł zaraz padł, bo było z tego więcej problemow jak korzyści.
Jakby napisy przetłumaczyli jeszcze na j. polski i inne języki to Kowalski zrozumie ;-)
Dokładnie. Skoro ludzie sprzedają koszulki marki "KEEP AWAY FROM FIRE" to nie skumają co to freedom i inne dziwne napisy.
Moim zdaniem logo powinno być bardziej wesołe i kojarzyć się szczęśliwie.
Takie wygląda jak metka, żeby nie prać w 40 stopniach ;-)
Ogółem tego typu sprawy, poczynając na GNU są brzydkie i nie trafiają do śmiertelnika. Zresztą pisanie słowa DRM jest bezsensu. Powinno się wymyśleć inny skrót, przeczący DRM.