Mozilla udostępniła 64 bitową wersję przeglądarki Firefox Developer Edition

25
1945
Firefox Developer Edition
Firefox Developer Edition

Mozilla udostęniła 64 bitową wersję przeglądarki Firefox Developer Edition dla systemów Windows. Dotychczas mieliśmy jedynie dostępne 32 bitowe wydania, a jakiś casz temu dotarły sygnały, iż przy kompilacji nowszych wersji Firefoksa, Mozilla zaczyna mieć problemy z ilością dostępnej pamięci. Jedną z najważniejszych cech 64 bitowej wersji jest możliwość zaadresowania więcej, niż 4GB pamięci. Ma to być szczególnie przydatne przy grach w przeglądarce.

Warto wspomnieć także o zwiększeniu szybkości działania kodu JavaScript o około 8 do 17 procent. Przyda się to szczególnie przy korzystaniu z silników Unity i Unreal Engine.

Mozilla chwali się także zwiększonym bezpieczeństwem. Dzięki dostępnej 64 bitowej przestrzeni adresowej, zwiększono efektywność ASLR (address space layout randomization), która to technika ma chronić przed atakami typu przepełnienie bufora.

ŹRÓDŁOhacks.mozilla.org
Poprzedni artykułKhronos Group udostępniło nagrania i prezentacje o Vulkan, SPIR-V i OpenCL 2.1
Następny artykułnVidia uwolniła część kodu PhysX dla procesora
Michał Olber
Interesuję się głównie sprzętem i działaniem jego pod systemami GNU/Linux. Testuję różne dystrybucje i robię recenzje. Interesuję się działaniem sprzętu pod Linuksem, dzięki czemu wiem, jaki zestaw komputerowy wybierać :)

25 KOMENTARZE

    • Wiesz – tak naprawdę OSWorld to portal o Open Source, a ten jest na wielu platformach ;-)

      Nie ma co szufladkować portalu, że dotyczy on tylko Linuksa ;-)

    • Jeżeli mam być szczery, to obecny Linux nie nadaje się kompletnie na desktop :-) Na serwery i systemy wbudowane owszem, nie znajdziesz nic lepszego. Siedziałem 4 lata biznesowo na Ubuntu, Linux Mint, Xubuntu i wielu innych i przez te cztery lata nie potrafili naprawić nic, z tego co sprawia problemy od ponad 10 lat :-)

    • Wiary do wolnego oprogramowania nie zmieniłem, bo nadal używam sporo softu, jak choćby Firefox, Blender, Inkscape, ownCloud, Thunderbird, VLC, OpenVPN i wiele innych :-)

    • Jeśli również mam być szczery, to uważam podobnie ;-)

      Szczególnie sytuacja jest jaka jest z Ubuntu – od wersji 12.04 na mojej maszynie, system zawiesza się przy shutdown ustawionym na konkretną godzinę (aktualnie mam 14.04 i ciągle to samo). Dodatkowo jak na desktopowy system, nadal brakuje mi systemowego GUI do czyszczenia zaległych paczek i zależności, albo usuwania starych kerneli. Wszystko da się z palca w ciągu paru sekund, ale czy to czynność dla Kowalskiego? Są aplikacje trzecie, ale one są trzecie.

      Z kolei Red Hat nie jest za bardzo na deksktop (nawet wersja Desktop). Teoretycznie jest Fedora i jestem niezmiernie zadowolony z distra – tam shutdown na czas działał zawsze, kapitalny system transakcji (brakuje tego w debianowcach), no i drpm. Tyle, że Fedory do biznesu nie wstawię – mimo sporej stabilności, to i tak zwariowany cykl wydawniczy :-)

      Oczywiście w pracy mam jakieś 98% komputerów na Ubuntu LTS i jest dobrze, ale mamy nieoficjalne zakłady kto następny odważy się zaktualizować system, pewnego razu aktualizacje położyły programiście system i ranek zaczął od konsoli. Mnie aktualizacja roboczego komputera do 12.04 w swoim czasie, też nieźle namieszała.

      Uważam, że Linux ma świetny potencjał, ale brakuje tego ostatecznego szlifu, który posiada OS X a nawet Windows. Nie wiem jednak, czy ten szlif kiedykolwiek nastąpi, bo Linux na desktopach jest jedynie po drodze, a tylko nieliczni gracze kierują się w stronę domowego Kowalskiego. Trzeba spojrzeć na sprawę trzeźwo. Olewanie systemu przez sporą część deweloperów / producentów sprzętu – również nie ułatwia sprawy.

    • SteamOS jest fajnym przykładem, że moRZna. Projekt Calamares pokaże czy deweloperzy pójdą za ciosem i stworzą podobny framework dla instalowania paczek dla różnych dystrybucji w sposób intuicyjny – taki dla przeciętnego użytkownika Win. Ciekawą koncepcją dla takich użytkowników byłby widoczny na pulpicie po świeżej instalacji dokument w formie przewodnika – Linux dla opornych – taki nieduży.

    • Steam OS to Debian na sterydzie – nie system gra pierwsze skrzypce, lecz Steam Machines jako całość (które są troszkę drogie jak na swoje parametry).

      Tak naprawdę narzędzia do ujednolicenia instalacji były, jeśli chodzi o systemowe – instalatory jak Nixstaller czy Mojo. Z dawnych lat pamiętam też jeszcze inny system a’la instalator, który był małym, samodzielnym instalatorem z paczką i dociągał sam wszystkie zależności – wypadła mi niestety kompletnie jego nazwa z głowy, bo ostatnim razem widziałem go z 8 lat temu ;-P

      Problem jest inny – programiści mogą sobie tworzyć Calmares i parę innych narzędzi, ale nie mają siły przebicia. Nie stoi za tym żaden większy gracz, który się tego podejmie (przynajmniej na razie). Gdyby Red Hat rozwijał Calmares – to co innego i znalazłbyś za jakiś czas Calmares wszędzie tak, jak szturmem wdarł się systemd (RH go używa i pomaga w rozwoju). Problem z dokumentami jest też taki, że niewielu je czyta ;-)

      Canonical miało wizję świetną, ale nie mają mocy przerobowej jak Red Hat, funduszy jak Red Hat, nie zarabiają tyle co Red Hat i ciągną zbyt wiele srok za ogon, aby dobrze i w czasie dopracować choćby jedną rzecz.

    • Ubuntu też przechodzi na systemd, ale mi się wydaje, że to trend wyznacza dzisiaj CoreOS, teraz wszyscy optymalizują swoje rozwiązania pod Dockera i roproszone systemy kontenerowe (Docker, Rocket, albo własna wersja LXC), albo jakieś inne rozbudowane clustry LXC.

      Nix to ciekawy package manager, a NixOS to obok CoreOS ultralekki idealny pod kontenery system, widzę w nim duży potencjał, NixOS przechodzi swój renesans.

    • Dockerem / Atomic interesuje się teraz mocno Red Hat, stąd wzmożone zainteresowanie ;-) Oczywiście jest miejsce dla mniejszych graczy, ale tak czy siak to Red Hat rozdaje w Linuksie karty.

      Powiedzmy sobie szczerze – w świecie Linuksa jest tylko paru mocnych graczy (np. Novell czy RH). Reszta to gracze pomniejsi (np. Canonical). Pozostali to forkowicze, albo malutkie płotki, które tworzą coś swojego, ale to nie ma szans się przedostać do mainstreamu (chyba, że wypatrzy to gruba ryba). We wzmożonej dobie forków, a mamy ich od groma – ich autorów najczęściej nie stać na utrzymywanie własnych rozwiązań wobec czego i tak muszą przejść na to, co gruba ryba wprowadza (widać to choćby po systemd).

      Karty na rynku Enterprise są w mojej opinii, od dawna rozdane.

    • „nadal brakuje mi systemowego GUI do czyszczenia zaległych paczek i zależności, albo usuwania starych kerneli”

      Synaptic nie wiem czy jeszcze, ale do jakiegoś czasu był instalowany domyślnie.

    • Domyślnie już go nie ma, przynajmniej w Ubuntu (nie wiem jak w remiksach).

      Troszkę to niefortunne, ponieważ już widzę Kowalskiego, który powiedzmy przez 2-3 lata nie wydał apt-get clean czy autoremove oraz ile kerneli będzie mieć w systemie ;-) A już strach, jak pomyśli się o całym żywocie wydania LTS :-) Są aplikacje trzecie, ale nie można tego tak tłumaczyć, że systemowych nie ma, bo Janek Kowalski napisał w Mozambiku program od tego.

      Dla mnie świetny jest tu system przykładowo z Fedory – domyślnie po instalacji pakiety instalacyjne są czyszczone i nie zalegają w systemie, w tym trzymane jest defaultowo do 3 ostatnich kerneli. Bardzo brakuje mi też listy transakcji z możliwością operowania na nich – obecnie w apt-get jest taki miszmasz instalowanych pakietów jeden po drugim, bez rozdzielenia co/gdzie/jak/kiedy (chyba, że czegoś nie wiem, nie jestem na bieżąco z deb). Apt-get przyznam jednak to, że mam spokój z zarządzaniem zależności po wyrzuconej aplikacji – autoremove i spokój, kiedy w Fedorze nie jest to defaultowo i warto tego doglądać.

    • Mierzyłbym słowa, bo „kompletnie” to zdecydowanie za dużo. Ja od X lat siedzę na KOMPLETNIE nie przeznaczonym na desktopy Gentoo i… nie wyczuwam, żeby mi czegoś brakowało. Widocznie nie udało Ci się przerobić Minta, Ubuntu i czegotam jeszcze na modłę Windows (dwuklik, menu start, śmieszny menedżer plików, czy zamykanie aplikacji przez „X” w prawym górnym rogu okna) i to uważasz za niepowodzenie.
      A za błędy odpowiedzialni są przede wszystkim twórcy oprogramowania, które te problemy sprawia, a nie organizacje odpowiedzialne za dystrybucje. To tak, jakby mieć żal do Microsoft, że Photoshop nie działa.

    • No to przyłączę się do Roomcaysa.

      Osobiście od lat siedzę na Linuksie (Debian, teraz Ubuntu LTS) i ABSOLUTNIE ŻADNYCH problemów nie mam. Dla porównania: teść siedzi pod Windowsem i średnio raz na kwartał słyszę o jakichś problemach.

      Co więcej – moja żona również (siłą rzeczy) od lat pracuje na Linuksie i też nie narzeka. (Narzekania to słyszę na jej komputer w pracy, na którym jest Windows. Ale podejrzewam, że to raczej wina durnych procedur w korpo i jeszcze durniejszych „informatyków” z tej korpo.)

      Cóż – kwestia gustu i chyba przyzwyczajeń. Dla mnie Windows jest najmniej intuicyjnym systemem i pracuje mi się pod nim po prostu źle. Natomiast Linuksa raz skonfigurowałem pod moje potrzeby i pracuję tak już od wielu lat.

      Niemniej nie będę stwierdzał, że „Windows na desktop się nie nadaje”, czy też że nie nadaje się do czegokolwiek innego. Bo kto powiedział, że każdy musi być takim userem, jak ja?

      Miłej niedzieli wszystkim życzę :-)

    • Tu nie chodzi tyle o problemy z systemem (jakieś były, są i będą).

      Raczej chodzi tutaj o komplikacje, które to w biznesie rodzi. Choćby prowadzenie firmy – poza LeftHand i jakimiś webowymi popierdółkami, no to wielkiego wyboru na naszym rynku nie ma. Gdzie np. Enova, Subiekt, Atomi? W dodatku błahe sprawy, które czasem są widoczne – dostajesz od klienta pptx czy docx i rozjechał się, a zdarza się tak (kłopotliwe są rozbudowane arkusze Excela). Musisz posiłkować się wtedy „viewerkami” danego pakietu od MS, zainstalowanymi pod Wine. Piszesz jakiś integrator dla klienta pomiędzy softem webowym a np. Subiektem – musisz mieć Windows do testowania. Webdesigner też siedzi na Windows i PhotoShopie, a przesiadka na GIMP-a się nie udała (jednym z powodów jest choćby to, że jak ktoś z zamkniętymi oczyma śmiga po PS, to tylko zrobisz jemu, sobie i firmie kuku, paraliżując mu pracę zmianą oprogramowania). Czasem Linux może się niestety w takim codziennym, przyziemnym biznesie – okazać pewną klatką, w której jesteś ciut ograniczony. Nie ma tu fajboystwa – tak po prostu jest.

      W dodatku desktopowe Linuksy są, jakie są – nawet w Ubuntu LTS nie masz już pewności, czy aktualizacja naprawdę jest stabilna (od czasów 8.04 LTS, wersje long term support zaniżyły loty). Nikt Linuksa nie deprecjonuje, ale ze względu na soft – nie dorósł jeszcze do takiego poważnego, biurkowego zastosowania.

    • A za błędy odpowiedzialni są przede wszystkim twórcy oprogramowania,
      które te problemy sprawia, a nie organizacje odpowiedzialne za
      dystrybucje. To tak, jakby mieć żal do Microsoft, że Photoshop nie
      działa.

      Ale o to właśnie chodzi – to nie wina Linusa ani Linuksa, że tego softu biznesowego brakuje, ale to nie zmienia faktu, że po prostu jest towarem deficytowym. A w tej materii – Linux może ograniczać. Siedzę w pracy na Ubuntu LTS ale bywają sytuacje, że muszę chadzać czasami do maszyny z Windows, bądź podpiąć się do jego pulpitu wirtualnie.

      Prywatnie Linuksa już tak całkowicie na desktopie, używam jakieś 8 lat (wcześniej wyrywkowo) – ale biznesowo nie ma sentywmentów i brak softu sprawia, że trzeba kombinować, a nawet dla małej firmy przyda się choćby jeden legalny Windows, tak w razie czego (z pewnością przyda się prędzej czy później).

    • @Krystian
      W sumie to wcześniej narzekałeś właśnie na błędy systemowe, których koledzy wyżej nie mają. Teraz dopiero napisałeś o apkach, to inna para kaloszy.

      A tak odnośnie aktualizacji: windowsy też po aktualizacjach nie wstają – ale tu już nie pomoże konsola, tylko reinstalka.

    • Wiesz – bywa różnie, na malutkie bugi od czasu do czasu się natykam nawet w 12.04 LTS. Nadal nie naprawili tego, żeby uruchomił się systemu config szamba, nadal mam zawieszki na shutdown czasowym, chciałem skorzystać dziś z szybkiego udostępniania folderu pod prawym myszy i skończyło się na błędzie i szybkim google, gdzie ten błąd jest widać popularny (niestety piszę z telefonu a z pamięci już errora nie pamiętam. Przy premierze 14.04 kursor sam się przemieszczał w losowe miejsca w plikach tekstowych przy edycji, podobnie sama przedstawiała klawiatura na en. Laptop pod Ubuntu lubi się też mocniej grzać.

      Zdarzają się drobne bugi cały czas. To normalne, ale jak na wersje LTS to coś ich sporo. Zawsze można zaufać sprawdzonemu Red Hatowi albo Novell, ale nie każdy ma na to fundusze.

      Ps: dla Windows czasem warto skorzystać z konsoli odzyskiwania systemu.

    • A jaki ma być wyższy cel? Stary, to tylko systemy. ;-)
      Mnie też się zdarza znaleźć bugi, ręce opadają. Ale to samo jest w Windows – który też IMO nie ma wyższego ideału – to tylko wór sterowników i api/abi/wtf do uruchamiania apków. Windows ma bugi. Windows nie zawsze obsłuży sprzęt, który obsługiwać niby ma. No…
      Pewnie jesteś starym wyjadaczem linuksowym, bo tacy najczęściej gloryfikują Windows – kurna naprawdę tak często jest – a ja na co dzień walczę z Windowsami i czasami ręce opadają. Nie – nie mówię, ze linux ma mniej bugów – po prostu i tu, i tam jest do d***. :/
      No i Ubunty i inne redhaty są rewelacyjne do przeglądania internetu (o ile nie trafisz na coś, co wymaga egzostycznych wtyczek), ale przynajmniej jest w miarę bezpiecznie. Na Windowsach to strach wejść na neta, jeżeli wychodzisz czasami poza osworld – nie mówię tu o porno.
      Co do konsoli: udało Ci się kiedyś naprawić tym padnięty system? Dla mnie to jest jak „naprawianie systemu windows”, czy jak to się tam zwie – nigdy nie zadziałało (tzn da się na ogół zalogować, ale… no można przeskanować czymś system plików, czy coś… ale sypniętego systemu nigdy nie postawiło, jeżeli po update masz jakiś „brak pliku, albo ukradli jądro), a z walniętymi kompami spotykam się kilka razy dziennie.

    • PS: Widzę, że jak przystało na linuksowego wyjadacza, jesteś ekspertem od Windows – jak w 8.1 włączyć tryb awaryjny, gdy nie odpala się system? Ponoć działa f8, jeżeli szybko się naciska, czasami trza próbować kilka razy. Ale mnie się nigdy tak nie udało, chociaż próbowałem na różne sposoby po kilkanaście razy.

    • Wiesz, z tym wyższym celem to może górnolotnie powiedziane :-) Przykładem niech będzie Red Hat – cel, być liderem w klasie Enterprise. Dodajmy jeszcze Canonical – w każdym razie mieli wizję Linuksa na biurku Kowalskiego i tam dążyli. Nawet Fedora – stwierdzili, że dążą ku fajnemu systemowi roboczemu, a jako grupę docelową wybrali programistów różnej maści (bo wcześniej nie mieli konkretnego celu, więc i wizji brakło, no to statystyki ilości userów też były płaskie). To są jakieś cele, wytyczne na których skupiają się deweloperzy distr, ku któremu dążą i w tym celu ulepszają swoje dystrybucje. Czasem te starania naprawdę widać, innym razem mniej. Windows z kolei ma za cel być najlepszym wyborem na biurka i do biznesu – do czasu Windows 8 przyznam, że im się udawało (pomijam Vistę, bo ta do Service Packów była kiepska, ale rewolucję ta wersja przeprowadziła i to również pod maską – choćby WDDM). Takie wersje Linuksa z jajem – naprawdę mają szansę coś zmienić. Takich distr fajnie się używa, bo dokądś dążą, a zmiany są widoczne

      Natomiast znaczna część dystrybucji jak nie jest forkiem forka, tak generalnie nie mają celu po co istnieją – po prostu aktualizowane worki pakietów, bez ładu, składu i celu. Nie wprowadzą niczego nowego, nie rewolucjonizują, bo nie wiadomo czy są kierowane do Kowalskich, na serwery, czy tak naprawdę choinka wie po co w ogóle są. No bo są, bo tak, bo można, bo trzeba naliczyć +1 do ilość dystrybucji Linuksa. W niczym takie distra nie pomagają – po prostu tylko są.

      PS: mnie zdarzyło się konsoli odzyskiwania Windows użyć parokrotnie z sukcesem, kiedy wirusy jeszcze za cel obierały usuwanie ważnych plików, jak przykładowo hal.dll :-) Szybkie uzupełnianie plików. Czasem narzędzie rozwiązywania problemów stawiało system na nogi, innym razem nie potrafiło zakumać w czym problem. Także czasem się przydaje, ale tylko czasem :-)

    • A tak po przemyśleniu sprawy, to się zgadzam. Faktycznie nie wszystkie dystrybucje są innowacyjne. Ale też sporo takowych jest – choć nie są w mainstreamie. Dla mnie to np Ubuntu (Unity – dla mnie rewelka. I wiele ich pomysłów, na które oburza się „społeczność” – cieszę się, ze coś robią). Ale są takie cuda jak dawny Damn Small Linux – miał fajny instalator i faktycznie mieścił się w 50mb. Albo aktualny Tiny Core Linux. Jeszcze by się trochę znalazło. Mam tylko nadzieję, że pod nazwą „fork” nie wrzucasz wszystkiego – bo duża część niby forków to po prostu dodatkowe instalatory z większą ilością defaultowego softu, często ładnie skonfigurowanego, żeby nie siedzieć godzinami instalując kolejne popierdółki – za to lubię np Lubuntu
      Ja wiem, że teraz pewnie dostanę po pysku, ale dla mnie takim mało innowacyjnym distrem (przynajmniej od 11 lat, odkąd przesiadłem się na lina) jest Debian – no ma to (znaczy miało) siłę przebicia i w ogóle, ale innowacyjnych rozwiązań przez te lata to ja tam nie widziałem – co oczywiście nie przeszkadzało mi to w uwielbieniu dla tego distra i na serwerach, i na desktopie (na tym ostatnim zresztą rządził u mnie niepodzielnie aż do pojawienia się Ubuntu… chyba 7.10), Ale wszelkie nowinki przychodziły od innych – głównie RH. Debiana uwielbiałem za stabilność, która kończyła się dopiero wraz z instalacją sterowników zamkniętych NVidii. No i pamiętam, że Sarge przy przewijaniu większych plikoków w Abiwordzie resetował mi X`y. Ale dało się żyć, tylko przestałem używać Abiworda.

    • Unity z Ubuntu jest OK, choć idą tendencją do wycinania opcji. Trochę śmieszne jest, abym nie mógł ustawić nawet hintingu fontów bez oprogramowania trzeciego (domyślnie jest na średnim wygładzaniu, więc fonty są delikatnie postrzępione). Nie narzekam jednak na to, gdyż byłbym hipokrytą, ponieważ moim domyślnym środowiskiem jest GNOME 3 :-) Muszę jednak przyznać środowisku Canonical, że z systemowym motywem Radiance i ładną tapetą – wygląda to kurczę ładnie. Niestety choć strasznie podoba mi się idea LTS, to chyba wrócę na Fedorę której używam od 6 lat, bo Ubuntu ma parę rzeczy z którymi walczyć mi się nie chce, a na Fedorze wszystko to działa out of the box (w moim przypadku).

      Do forków pejoratywnie wrzucam te distra, które są przykładowo Ubuntu, ale z inną tapetą, innym zestawem aplikacji, odmiennym środowiskiem – w zasadzie tweakowane Ubuntu i nic więcej, linii kodu autorzy nie dopisali do zmian, ale reklamują się jako zupełnie nowe super, hiper, fajne distro (choć bazuje jeszcze zapewne na tych samych co Ubu distrach). Problem z takimi dystrybucjami jest też taki, że nie stoi za nimi nikt duży, czasem to jedno/paroosobowy projekt i nie ma do niego porządnego forum, ani nie wiadomo jak długo distro pociągnie. Dlatego osobiście nie pcham się w żadne Manjara, Bodhi, Deepiny czy inne Janek Kowalski Linux.

      Co do Debiana – uważam podobnie. Nie ujmuję zasług, gdyż to distro przetarło szlaki i wyrobiło renomę. Gdyby Debian padł, to nagle odpadłoby chyba zylion forków, bo zabrakłoby podstawowej bazy :-) Kto wie, czy nawet Canonical byłby na tyle silny, aby rozwijać Ubuntu bez podstawy Debiana. Z tym, że Debian żyje swoją filozofią, swoimi ścieżkami. Dosłownie distro uniwersalne, bo można użyć go do wszystkiego, jednocześnie nie będąc adresowane do nikogo konkretnie. Deweloperzy Debiana raczej nie rozwijają swoich technologii – biorą co jest, skręcają zachowując uniwersalność zastosowań. Używałem parokrotnie Debiana na desktopie przez dłuższe okresy – nie
      wspominam go źle, ale też nie ujął mnie niczym szczególnym.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj