W sobotę 12 stycznia na polskiej scenie politycznej działalność zainaugurował nowy podmiot o nieco egzotycznej nazwie – Partia Piratów. Nie jest to nowość na skalę światową, gdyż partie o takim charakterze istnieją już w kilkunastu krajach świata, w Szwecji startowała ona już w wyborach parlamentarnych. W Polsce pomysł utworzenia Partii Piratów zrodził się w głowach studentów, w reakcji na zamknięcie w 2006 roku strony The Pirates Bay.
– Nie ma siły politycznej, która reprezentowałaby internautów. Chcemy wprowadzić pewne reformy w prawie oraz zmusić polityków do zajęcia stanowiska w sprawie społeczeństw informacyjnego – mówił Błażej Kaczorowski pełniący obowiązki prezesa partii. Żadna z istniejących partii nie przedstawia konkretnych stanowisk w kwestiach nowoczesnych technologii, dostosowania prawa autorskiego do zmieniającej się rzeczywistości. – Z powodu pojawienia się nowych technologii, nie wiadomo, kto tak naprawdę łamie prawo. Czy można pobierać muzykę z internetu? Teoretycznie tak. Czy można ją udostępniać? Zależy komu – dodał.
Edukacja informatyczna w Polsce też pozostawia wiele do życzenia. Używanie w szkołach oprogramowania wyłącznie jednego producenta, prowadzi do ograniczenia czy wręcz braku umiejętności w posługiwaniu się produktami innych firm.
Źródło: wiadomosci24
Wreszcie ktoś o nas pomyślał.zgadzam się ze zdaniem o używaniu oprogramowania wyłącznie jednej firmy oraz prawie autorskim. Jakby co, to na nich zagłosuję :)
To może się do nich zapiszesz? :D