Amerykański duet Flippfly przygotował dla nas nową zręcznościówkę – Race The Sun, w której usiądziemy za sterami pięknego statku kosmicznego. Nieziemskie (dosłownie i w przenośni) wrażenia gwarantowane.
Bardzo trudno oceniać gry twórców, którzy idą w stronę nowego trendu publikując swoje produkcje jeszcze w trakcie ich rozwoju. Kupujemy tytuł w ciemno, co prawda w wielu przypadkach z prawem do późniejszych aktualizacji ale nie jesteśmy w stanie wyrokować dalszych poczynań twórców i zakupione dzieło wciąż pozostaje przysłowiowym kotem w worku.
Mimo to, coraz więcej deweloperów, można rzec w owczym pędzie, decyduje się na wydawanie gier w takim modelu. Dlaczego? Po pierwsze, jest to pewnego rodzaju alternatywa dla serwisów społecznościowego finansowania (jak np. popularny ostatnimi czasy Kickstarter) a po drugie, moim zdaniem najważniejsze dla twórców, pozwala na kolaborację z graczami.
Biorąc do ręki wczesną i nieoszlifowaną wersję, zazwyczaj po okazyjnej cenie, możemy wpłynąć na kształtowanie fabuły i szczegółów zawartych w produkcji dzieląc się opinią bezpośrednio z autorem. Także ekonomia gra tutaj pewną rolę. Kosztem braku pewności co do przyszłych funkcji w grze jak społeczność długa i szeroka (im bardziej szeroka, tym bardziej odmienne zdanie posiada) nabywamy produkcję taniej niż po premierze stabilnej wersji.
Również artyści z Flippfly podążają tą nieco krętą drogą. Co ciekawe, jeden z twórców – Aaron San Filippo – zajmował się przez kilka lat tworzeniem wysokobudżetówek, w tym między innymi popularnym Call of Duty: Modern Warfare 3. Zdecydował się jednak przerwać pracę w ogromnej korporacji, by móc wykazać się kreatywnością i wcielać w życie własne pomysły. Wspólnie z bratem Forestem założył własne studio i po raz pierwszy zadebiutował na iPadach tworząc Monkey Dons.
Z ich pecetowym debiutem Race The Sun mogliście się zetknąć przy okazji naszego czerwcowego turnieju Hedgwars. Poza tym, gra znajduje się na Valve’owskiej platformie Greenlight oczekując tam na Wasze głosy, by dostać się do sklepu Steam. Sprawdźmy czy zasługują na rekomendację ;)
Zdecydowałem spędzić z grą jeden z lipcowych a zarazem deszczowych (sic!) wieczorów, choć fanem kosmosu w grach wideo nie jestem. No, może poza kilkoma wyjątkami z kolekcji klasyki bądź hitem ubiegłego roku – Faster Than Light – która trafiła do mojej top dziesiątki najczęściej uruchamianych pozycji. Jak się jednak okazało, pod przykrywką kosmicznej symulacji kryje się po prostu kawał dobrej zręcznościówki.
Rozgrzewamy palce i rozpoczynamy naszą przygodę w niekonwencjonalnym menu. Mam wrażenie, jakby bracia chcieli zaszczepić nasze blaszaki odrobiną „dotykowości” z urządzeń mobilnych, na które wcześniej tworzyli gry. Czy się im udało czy też nie, to pozostawiam Wam. Tak czy siak, trudno się w nim zagubić choć nasza myszka się nabiega i sterowanie strzałkami byłoby wskazane.
Miałem również drobny niesmak po starcie mojego wehikułu. Trójwymiarowe modele przeszkód są bardzo brzydkie i wyglądają jak po wyjęciu z Blendera. Mimo tego, że akurat tutaj liczy się głównie uciekanie przed słupami, to ładne tekstury nic by nie zniszczyły a zdecydowanie poprawiły wrażenia wizualne.
Oprawa graficzna jest więc delikatnie mówiąc przeciętna a całości nie poprawia zawartość ścieżki dźwiękowej. Podczas gry towarzyszą nam irytujące po pewnym czasie dźwięki pracy silnika, co jakiś czas przerywane głośnymi piknięciami trafiając na bonusy. Mogłoby być lepiej i widoki są potwornie nudne, ale na tyle żeby zniechęciły mnie do dalszej gry.
Największym plusem jest świetna rozgrywka. Zdążyłem już wspomnieć, że to ona najbardziej wciąga i motywuje. Nasz statek świetnie zachowuje się w powietrzu, jest czuły na nasze ruchy i bardzo płynnie skręca. Gra na analogowym kontrolerze to coś niesamowitego, co każdemu z nabywców Race The Sun gorąco polecam. Namiastkę tego o czym mówię zobaczycie na poniższym materiale wideo:
Naszym głównym celem jest poruszanie się w stronę tytułowego słońca i.. to w zasadzie wszystko. Zero wątków pobocznych, brak jakiejkolwiek fabuły. Włączasz, lecisz i doskonale się bawisz zbierając punkty za przebyty dystans i omijając liczne przeszkody.
Zabawę podkręcają bonusy mnożące punkty za odległość jaką przemierzyliśmy i rozsiane po całej mapie ulepszenia naszego pojazdu. Znajdziemy wśród nich między innymi kilku sekundowe wzbicie się w powietrze i powolne opadanie na ziemię pełną pułapek. A one potrafią być naprawdę frustrujące. Na początku gra daje Ci nieco swobody, prezentując potem ruchome platformy, latające sterowce, gigantyczne piły mechaniczne, wąskie labirynty czy poruszające się olbrzymie klocki.
Race The Sun bazuje na refleksie i jako zatwardziały fan zręcznościówek muszę przyznać, że stawia graczom poprzeczkę bardzo wysoko. Po lekkim wstępie dalsze etapy powoli doprowadzą do frustracji a nasz pojazd nieustannie przyśpiesza. Przejście trzech, góra czterech światów w jeden wieczór (czytaj: kilka godzin) to nie lada wyczyn. Wynikami możemy się pochwalić na portalach społecznościowych i liście najlepszych wyników wszechczasów poprzez wbudowane narzędzie w grze.
Warto zaznaczyć, że świat jest generowany proceduralnie. Wszystkie poziomy powstają więc na bieżąco, rysowane przez wcześniej ustalone algorytmy, zależnie od poziomu trudności. Plansze są więc unikatowe i za każdym uruchomieniem inaczej zbudowane, co sprawia, że trudno się nudzić. Każdy etap jest inny i jeszcze ciekawszy niż poprzedni.
Podsumowując wszystko o czym napisałem, wydaje mi się, że Race The Sun zasłużył na siedem punktów. Kapitalnie rozwiązana fizyka, świetne zachowanie statku i losowe generowanie terenu zrekompensują Wam z nawiązką wrażenia audiowizualne. Ostrzegam, bardzo mocno wciąga! :)
Plusy:
- doskonała fizyka
- losowe plansze
- wysoki stopień trudności
Minusy
- Uboga ścieżka dźwiękowa
- Nudna grafika
- Wygórowana cena
[…] The Sun recenzowaliśmy niespełna dwa tygodnie temu, gdy produkcja miała jeszcze przyklejoną metkę „closed beta”. Niektórzy pewnie […]