Jak donosi Delimiter, Rządowy Australijski Departament Zarządzania Informacją (AGIMO) przymierza się do, bądź co bądź, kosmetycznej zmiany w polityce dystrybucji cyfrowych danych. Jeszcze w styczniu 2011 roku rząd stawiał na sterowany przez Microsoft format Office Open XML, decydując początkowo o jego standaryzacji we wszystkich wydziałach i agencjach. Gdy decyzja ta spotkała się w falą krytyki (głównie ze strony ODF Alliance – organizacji zrzeszającej biznesowych rywali Microsoftu), AGIMO zostało zmuszone do ponownego przemyślenia swojej decyzji.
Niespełna 2 lata później, na rządowej stronie pojawiła się informacja o standaryzacji dwóch wariantów formatu OOXML. Nowością, a zarazem zaskoczeniem, które mimo wszystko wywołuje ambiwalentne uczucia, jest wczorajszy post na rządowym blogu (sic!), informujący o wytypowaniu normy OpenDocument 1.1 jako minimalnego standardu, obsługiwanego przez każdy pakiet biurowy.
Jak AGIMO dalej tłumaczy, zaletą formatu ODF jest m.in. jego obsługa przez wiele pakietów biurowych na wielu systemach, spodziewany długi okres życia, uniezależnienie się od monopolu jednego dostawcy czy możliwość integracji z biurowymi usługami w chmurze. Aby poprzeć te słowa, wymienia się oprogramowanie: Lotus Symphony (już nierozwijany), StarOffice (już nierozwijany), Microsoft Office (2007 SP2 / 2010; generujący pseudoODF), Google Docs (pozbawiony obsługi ODF, aczkolwiek jest nadzieja) czy LibreOffice i OpenOffice, wywodzące się przecież z jednej podstawowy programowej. Co więcej, nowe wytyczne nie będą obligatoryjne – oznacza to tyle, że format OpenDocument nie będzie ani nadrzędny, ani podrzędny wobec innych. Zostanie zachowany status quo, a prawo stworzy jedynie punkt odniesienia dla kompatybilności w odrębne rządowych jednostek.
Zwolenników formatu OpenDocument najpewniej usatysfakcjonowałby, przymus korzystania z minimum ODF 1.2, co jednak nie jest korzystne ani dla rządu, ani dla australijskich podatników. Jedynie Microsoft Office 2013 zapewnia obsługę tego formatu (według deklaracji producenta), a wśród konkurencji nie ma nikogo, kto wykorzystywałby stabilne standardy – samo LibreOffice generuje dane w rozwojowym ODF 1.3. Dla rządu oznaczałoby to konieczność wykonania płatnych aktualizacji, bądź też migracji na słabsze rozwiązania bazujące na OpenOffice’ie. Zdecydowanie złym krokiem byłby porzucanie tak kosztownego, ale i sprawnego narzędzia, jakim jest Microsoft Office. Natomiast zupełnie innym problemem jest brak woli Microsoftu, aby w stosowną (i darmową) aktualizację zaopatrzyć użytkowników Office’a 2010 oraz starszych wydań.
Władze Australii pokazują jednak, że w luksusowych, rządowych biurowcach siedzą właściwi ludzie na właściwych stanowiskach. Samo wytypowanie formatu de facto dominującego, wywołało lawinę krytyki, natomiast ustanowienie tak błahej zmiany w prawie, pozwoli na brak zmian w świecie realnym. Krok ten zamknie usta wszystkich protestującym, a gdy „nagle i niespodziewanie” okaże się, że pseudoODF z Excela 2007 źle się otwiera w LibreOffice (wdrożonym w malutkim samorządzie gdzieś przy pustyni, w ramach programu pilotażowego), logicznym, a zarazem koniecznym następstwem będzie powrót do Office Open XML-a. Co ważniejsze, będzie to krok wykonany zgodnie z prawem, ustanowionym przecież po społecznych konsultacjach.
Aż chce się krzyknąć: brawo Australia! A sympatyków standardu ODF pozostawmy przy ich ulubionych zajęciu – przy ipsacji nad bogatą ofertą, różnorodnego oprogramowania wspierającego standard, będącego nierozwijanymi już klonami jednego rozwiązania.
Przepraszam, Mateusz, jaśniejsza konkluzja? Szczególnie w kontekście ostatniego akapitu?
Może źle doczytałem, ale rząd Australii dąży do interoperacyjności, a to wyklucza akceptowanie tylko standardu ODF.
Nie ma mowy o żadnej interoperacyjności, bo MS Office <2010 zapisuje dane w hybrydzie formatów ODF i OOXML (pseudoODF). Microsoft wprowadza klientów w błąd mówiąc, że to OpenDocument. Co zabawniejsze, nie jest to wina Microsoftu, tylko OASIS. Prawdziwa interoperacyjność zaczyna się właśnie od ODF 1.2, ale wybór tego standardu jako "minimum" ogranicza wachlarz dostępnego oprogramowania do Office'a 2013 i LO/AOO. MIcrosoft mógłby ten problem rozwiązać wypuszczając aktualizacje jak to zrobił z Office Compatibile Pack dla wszystkich wersji od 2003 w dół, ale z oczywistych powodów, nie zrobi. W tym przypadku urzędy nijako delegalizowały by starsze wersje oprogramowania, dlatego postawiono na "interoperacyjność", która z interoperacyjnością nie mają nic wspólnego. Równie dobrze podstawą mógłby być binarny doc, a i tak byłoby to lepsze rozwiązanie niż ODF 1.1.
Co do ostatniego akapitu. LibreOffice po prostu ssie. Gdyby alternatywy były szybkie i pozbawione regresji, pozwoliłoby to zająć spory kawałek rynku, a ODF spopularyzowałby się w sposób naturalny. Jak argumentem za ODF ma być wiele implementacji i niezależność od systemu, i ktoś to uzasadnia StarOfficem pod Solarisa, to wiem, że to idiota, albo opłacony propagandysta IBM-a (ODF Alliance). Panowie stwarzają pozory powodów do samozadowolenia.
Rozumiem. W przypadku MS i Google kłania się źle pojęta polityka, to nie jest zła wola. A z Officem trzeba byłoby przytoczyć konkretne dane, bo coś mi się wydaje, że niewiele pozostało stanowisk z wersją pakietu mniejszą jak 2003/XP.
Też nie do końca potrafię zrozumieć działania OASIS, bo do dziś są problemy choćby z podpisem elektronicznym. Ja wiem, że nawet w administracji niewielki procent posługuje się podpisem (może się mylę), nie mówiąc już o naszym rodzimym zaścianku.
Mimo wszystkich tych pozorów, takie sygnały, jak ten z Australii, są ważne.
A problemy z LO/AOO. Wiesz co? Spora część użytkowników, tych mitycznych "zwykłych użytkowników", ich nie zuauważa. Teraz zerknąłem na notkę z DP o LO 4.1. 60% komentarzy jest utyskiwaniem na (G)UI – choć domyślam się, że to raczej efekt takiego "niusa".
Choć ta sama notka napawa smutkiem, bo wygląda na to, że rozłam nię będzie taki zbawienny jak przypuszczano. To mnie zaniepokoiło. Zżynka kodu z "bocznym paskiem" rzutem na taśmę. Nie widzę tego. Nie podoba mi się to. Niby fajnie, ale nie o to chodzi w społeczności. Na dobrą sprawę TDF przyczynia się do niezdrowych działań, zachowań, które będą cały czas powodować regresję. Tak ma działać TDF? Przepisywać na szybko kod (bo nie wierzę, że wprowadzony w takim tempie boczny pasek (jego kod) był sprawdzony, dostosowany), a jednocześnie nie radząc sobie z stabilizacją tego wszystkiego? Ja nie wiem jak oni sobie to wyobrażają. Z drugiej strony TDF zapowiada, że bawi się w wersję online, port dla Androida. Kompletnie nie zrozumiałe działania. I TDF jest w kropce, a IBM w jeszcze większej. I tu nawet nie chodzi o to, że LO ssie, tu po prostu nie ma/ nie chce się z żadnej ze stron pochylić w stronę firm, szczególnie tych z dużą ilością stanowisk. Potwierdzeniem tego są blogi, komunikaty obu stron. Niestety, po co komu liczenie pobrań, liczenie komputerów na ilu zainstalowana pakiet? Prawdopodobnie będzie tak, że dopóki jeden z projektów nie upadnie, dopóty będzie sytuacja taka, że LO będzie w domyśle takim debianem unstable, a AOO być może debianem stable. Innymi słowy, na konwergencję się nie zapowiada. A do tego na DP – największym portalu takie niusy z zerową ilością informacji. Problemem nie jest brak motywacji i środków, tylko brak dobrej komunikacji – wewnątrz i na zewnątrz. Zarówno z jednej (TDF), jak i z drugiej strony (IBM).
> Rozumiem. W przypadku MS i Google kłania się źle pojęta polityka, to nie jest zła wola. A z Officem trzeba byłoby przytoczyć konkretne dane, bo coś mi się wydaje, że niewiele pozostało stanowisk z wersją pakietu mniejszą jak 2003/XP.
Nie zrozumiałeś mnie.
Z jednej strony szkoda, że Google pozbyło się obsługi ODF, ale z drugiej trzeba też przyznać, że obsługa ta była taka sobie. Jak napisałem w tekście: "jest nadzieja" na obsługę Dokumentów i arkuszy, bo w tegorocznym Summer of Code znalazł się punkt rozbudowy libCMIS. Autorzy chcą manipulować plikami z poziomu Google Drive co pozwoli także na ściąganie nieściągalnych dokumentów z "biurowej usługi" Googla. I to bez konwersji plików.
W przypadku MS to ich zła wola (a właściwie to ich interes). Office Compatibility Pack z obsługą ODF należało wydać w tym samym czasie co OCP z obsługą OOXML. Teraz Office 2003 jest na skraju okresu wsparcia (przedłużone wsparcie mają chyba tylko firmy), więc Microsoft jakby co zawsze będzie bronił się zasadnymi argumentami ("dlaczego chcecie, abyśmy aktualizowali niewspierany produkt?"). Problemem jest co innego: niechęć Microsoftu do zaopatrzenia Office 2007/2010 w ODF 1.2. Tu jest właśnie podłoże problemu, na którym balansuje rząd Australii. Sam wszędzie mam WinXP (w domu, biurze, na wirtualnej maszynie), a Office 2013 (jedyny wspierający ODF 1.2) działa tylko od Windows7 wzwyż. Nikt przecież nie będzie modernizował PC-tów i aktualizował softu, skoro w ustawie można zmienić tylko jedną liczbę (ODF 1.2 > ODF 1.1)
> Też nie do końca potrafię zrozumieć działania OASIS, bo do dziś są problemy choćby z podpisem elektronicznym. Ja wiem, że nawet w administracji niewielki procent posługuje się podpisem (może się mylę), nie mówiąc już o naszym rodzimym zaścianku.
Naprawdę są jakieś? Słyszałem o braku specyfikacji dla podpisu w ODF 1.1, ale problem ten rozwiązano w wersji 1.2.
>A problemy z LO/AOO. Wiesz co? Spora część użytkowników, tych mitycznych "zwykłych użytkowników", ich nie zuauważa. Teraz zerknąłem na notkę z DP o LO 4.1. 60% komentarzy jest utyskiwaniem na (G)UI – choć domyślam się, że to raczej efekt takiego "niusa".
Newsy na DP generalnie są pisane w taki sposób, aby wywoływać pod nimi dużą zapalczywość.
>Tak ma działać TDF? Przepisywać na szybko kod (bo nie wierzę, że wprowadzony w takim tempie boczny pasek (jego kod) był sprawdzony, dostosowany), a jednocześnie nie radząc sobie z stabilizacją tego wszystkiego? Ja nie wiem jak oni sobie to wyobrażają
Boczny pasek jest niestabilny. Wiem, bo sam go tłumaczyłem i testowałem. :-) Nie jest to opcja domyślna. Trzeba ją włączyć w Opcje > Zaawansowane > Włącz funkcje eksperymentalne / włącz boczny pasek. Trochę więcej o tym jest w mojej dyskusji z użytkownikiem na http://ooblog.pl/2013/05/15/nie-ma-wyscigu-lecz-b…
Zabawne, że jak TDF podbierało bebechy usprawniające działanie [np. kod odpowiedzialny za poprawny import wypunktowania DOCa], to był spokój, bo wszystko odbywało się zgodnie z licencją, a gdy skopiowali boczny pasek (widoczny element), to nagle kogoś to bulwersuje. Swoją drogą, mnie też to bulwersowało, ale pasek w Calcu jest rewelacyjny i z racji pełnionej funkcji w projekcie, złość mi przeszła. Dopowiem tylko, że ten pasek w LO 4.1 już jest spolonizowany, a tego samego w AOO 4 możemy nie uświadczyć jeszcze przez długi czas.
>Z drugiej strony TDF zapowiada, że bawi się w wersję online, port dla Androida. Kompletnie nie zrozumiałe działania.
Wczoraj Rob Weir chciał podjąć 'poważne rozmowy' odnośnie AOO na tablecie. http://www.robweir.com/blog/2013/05/openoffice-fo…
Takie trendy.
> I tu nawet nie chodzi o to, że LO ssie, tu po prostu nie ma/ nie chce się z żadnej ze stron pochylić w stronę firm, szczególnie tych z dużą ilością stanowisk.
Niestety nie mam styczności, a zatem, nie mam zdania.
>Potwierdzeniem tego są blogi, komunikaty obu stron. Niestety, po co komu liczenie pobrań, liczenie komputerów na ilu zainstalowana pakiet? Prawdopodobnie będzie tak, że dopóki jeden z projektów nie upadnie, dopóty będzie sytuacja taka, że LO będzie w domyśle takim debianem unstable, a AOO być może debianem stable. Innymi słowy, na konwergencję się nie zapowiada
Blogi i komunikaty to tylko marketing. Osobiście nie czerpię z nich żadnej rzetelnej informacji.
Mateusz, w przypadku MS to tylko polityka. Przecież to jest jasne, że zaimplementowanie ODF 1.2 nie jest problem natury technicznej tylko czystej ekonomii. I z powodu tej ekonomii, korzystnej dla MS, wsparcia nie będzie. Takie działanie to nic innego jak okopywanie się na swojej pozycji. TDF i IBM za bardzo koncentruje się na sobie w tej chwili.
A u nas ą działania pokroju tych opisanych powyżej?
Kogoś bulwersuje? Mnie, czyli osobę, która ceni sobie ten pakiet ;) A tak poważnie, to problem takiego przepisywania przedstawiłeś w zlinkowanej dyskusji. Może to wynika z mojego podejścia – zrobić mniej, ale za to lepiej. A może za długo siedzę na Debianowatych ;) Odnoszę wrażenie, że TDF zbyt ambitnie podchodzi do tego, na zbyt wielu polach chce działać, a przecież nie ma odpowiednio dużego zaplecza. Nie żebym narzekał, ale swego czasu (w momencie forkowania OpenOffica) wprowadzałem do niewielkiej firmy (ok. 40 stanowisk) LOO i cześć pracowników (tych lepiej obeznanych) naprawdę dobrze się wypowiadało o alternatywie MSO :) A moim złym doświadczeniem była aktualizacja pakietu na starych firmowych maszynach i jeszcze (wtedy) nieprawdopodobna zasobożerność samych aplikacji. Brakuje ewidentnie jakieś wersji pokroju LTS dla Ubuntu. Niby TDF gwarantuje opiekę swojego pracownika dla dużych korporacji, ale z pustego Salomon nie naleje.
Nie mam nic do trendów, pod warunkiem, że te trendy będą miały szersze zastosowanie niż tylko marketing mający przyciągnąć wzrok. Tak, jestem pesymistą. Za dużo na siebie biorą.
Pewnie, oficjalne komunikaty mają swoją osobną politykę, od rzetelności są portale tego typu, co też jest osobną kwestią ;)
A tak dla przykładu, Firefox przyjął dobry model wydawniczy, abstrahując tutaj od numerowania, które mi się nie podoba, model z wersją ESR to dobry kierunek. Taki model wydawniczy godzi osoby o "konserwatywnym" podejściu i firmy oraz tych tzw. ZU, którzy chcą mieć tu, teraz i szybko.
Dygresja: A już odnośnie znienawidzonego przez ZU GUI LO/AOO, dobrym przykładem jest najnowsza Opera :D (która mnie osobiście się podoba, przynajmniej kierunek, który obrali, a jak wyjdzie – czas pokaże).
>Brakuje ewidentnie jakieś wersji pokroju LTS dla Ubuntu. Niby TDF gwarantuje opiekę swojego pracownika dla dużych korporacji, ale z pustego Salomon nie naleje.
LO LTS na Ubuntu to niech się zajmuje Canonical. :> Ostatnio nanwet Björn Michaelsen cieszył się, że każda wersja Ubuntu zawiera jakaś wersję LibreOffice. Dla mnie to jest śmieszne, że do Ubuntu 13.10 będą dawać LO 4.1.0…
http://skyfromme.wordpress.com/2013/05/23/one-and…
A teraz zdradzę tajemnice. LO ma swoje LTS i nazywa się to "poprzednia gałąź". To nie żart.
https://wiki.documentfoundation.org/File:LibORele…
Polityka TDF jest taka, że dopiero wydanie x.x.4 jest dla zwykłych konsumentów. Czyli dopóki nie pojawi się LO 4.0.4, dopóty korzystasz z linii 3.6.x i wykonujesz w ramach tej gałęzi aktualizacje do wydania 3.6.7. I konsekwetnie: dopóki nie pojawi się LO 4.1.4, dopóty korzystasz z wersji 4.0.x. Jakbyś chciał coś powiedzieć o "głośnej premierze" czwórki, to od razu tłumaczę, że "ja nie odpowiadam za marketing w TDF".
Hehe, oczywiście, wiem doskonale o tym. No nic, gdybać nie będziemy, zobaczymy jak to się wszystko rozwinie. Czekam z niecierpliwością na obsługę kart, myślę, że tutaj TDF też stanie na wysokości zadania i całość w mig przepisze :>, wtedy to i ja mogę być nawet early adopters ;)
A Ubuntu jest teraz w takim miejscu w jakim było LibreOffice, kiedy się narodził. Zobaczymy jak oni sobie poradzą z odważnymi decyzjami.
Odnosnie kart to masz cos konkretnego na mysli, czy to myslenie zyczeniowe? AOO zglaszalo taki projekt do G SoC, ale niestety nie zostal przyjety.
Tak, możemy to nazwać z całą swoją mocą myśleniem życzeniowym. Obsługę kart po prostu przepiszą z Symphony do AOO, a TDF rzutem na taśmę dorzucić to do LO.
Widzę, że chyba jednak uda im się do końca lipca wydać czwartą wersję AOO, właśnie zapraszają wszystkich chętnych do lokalizacji :)
Dzięki Mateusz za info, jak będziesz miał chęci, czas to podziel się czasami jakimś info (na swoim blogu) odnośnie LO/AOO.
Michał Olber liked this on Facebook.
Paweł Jaworski liked this on Facebook.